"Portrecista psów" Wojciech Chamier-Gliszczyński - gdzie martwa natura jest żywa
Wojciech Chamier - Gliszczyński w powieści “Portrecista psów” zabiera nas w podróż po rubieżach II Rzeczypospolitej. Jest to nie tylko opowieść o Polsce międzywojennej, ale również zastanowienie się nad ludzkim złem. Pogranicze, na którym rozgrywa się akcja jest miejsce, gdzie splatają się drogi różnych bestii i zwyrodnialców.
“Portrecista psów” opowiada o losach pewnej złodziejki i morderczyni, której udaje się przejąć zakład fotograficzny po pewnym zmarłym Niemcu. Jako, że bohaterka pochodzi z rodziny o długich przestępczych korzeniach, to przejęcie jest sposobem na rozpoczęcie kolejnego nielegalnego biznesu. Dzięki zbiegowi okoliczności zatrudnia młodego Niemca Martina, który uwielbia fotografować psy. Najlepiej martwe, bo wtedy fotografia wychodzi najlepiej, jest nieporuszona.
Tak oto dzięki fascynacji Martina martwą naturą i zmysłowi biznesowemu bohaterki para rozpoczyna artystyczny projekt fotografowania dziwek i tworzenia z tego albumów.
W tej książce znajdziemy każdy możliwy rodzaj zła, jakiego ludzie mogliby się dopuścić. Znajdziemy tutaj kradzieże, morderstwa, oszustwa, a i również kanibalizm. To wszystko autor zawarł w otoczce filozoficznych rozważań i próby zrozumienia czemu bywamy źli.
Po przeczytaniu tej pozycji miałem bardzo bliskie skojarzenia z “Milczeniem owiec”. Wiele wątków zdaje się być zaczerpniętych z tego dzieła. Niemniej jednak, nie wpływa to na nie ujemnie. “Portrecista psów” pachnie świeżością. Takiej powieści chyba dawno nie było na polskim rynku wydawniczym. Jak dla mnie niestety napisana jest trochę zbyt kanciasto. Z jednej strony zaczyna się ją czytać bardzo szybko, z drugiej po kilku stronach zaczyna męczyć narracją. Jest to niestety spory minus, natomiast sama fabuła pozwala się mimo to cieszyć pozycją.
Pieski zawsze pasują!
OdpowiedzUsuńTak. Pieski pasują do wszystkiego.
Usuń